środa, 7 stycznia 2015

1.My family dead...

Justin Bieber?
Opinie na jego temat były różne...
Od pustych dziwek które twierdziły, że to dupek o zajebistym ciele i umiejętnościach w  łóżku,
do facetów, którzy bali sie spojrzeć mu w oczy.
Ja jednak wiedziałam swoje.
Zanim jeszcze mój ojciec i matka zginęli w naszej firmie pracowała mama Justina.
Kobieta zmarła półtora roku wcześniej od moich rodziców.
Mimo to zapamiętałam ją jako miłą i przyjazną kobietę.
Justin czasami przywoził jej kanapki czy herbatę.
Zawsze uwielbiałam patrzeć jak pracuje.
Miałam z nią wspaniałe kontakty.
Jednak musiała się zwolnić z pracy gdyż zaczęła chorować na raka.
Pattie, bo tak miała na imię była wspaniała kobietą.
Mój ojciec pragnął jej pomóc lecz kobieta nie chciała pomocy i mówiła, że da sobie sama rade.
Bieber bił się, ćpał, chodził na dziwki, pił i palił, jednak nad wszystko kochał swoją matkę i to mu trzeba przyznać...
Wracając.
Słyszałam, że codziennie przychodzi na cmentarz jednak późną nocą.
Jest nawet wcześnie dlatego jego obecność mnie zadziwiła.
Mieszkam obok dzielnicy Bronx tak gdzie on obecnie zamieszkuje.
Często sie prowadza bez koszulki co nie powiem jest świetnym widokiem dla każdej dziewczyny  Wysiadłam z autobusu i ruszyłam w stronę Lucy, dziewczyny która sprzedaje świece i kwiaty na cmentarzu.
Współczułam jej, moi rodzice zostawili mi spadek, duży dom, pieniądze, a jej? Nic. Musi mieszkać z wujkiem, który pracuje na dwa etaty. Zawsze płaciłam jej więcej pieniędzy. Po za tym to świetna dziewczyna o pięknym uśmiechu i oczach. Jestem pewna, że znajdzie niebawem chłopaka.
-Hejka Demi. To co zwykle?- Skinęła na mnie głową i zaczęła szukać dużych wkładów i bukietu róż o czerwonym kolorze. Ulubiony kolor mojej mamy.
-Tak, tylko zapakuj mi to w jakoś bo wiesz jak wygląda moje dźwiganie bukietu i wiesz jak sie to kończy-
Uśmiechnęłam się do niej ciepło, gdy poczułam na sobie czyiś wzrok. Rozejrzałam sie dookoła i znalazłam tylko jedną ciekawską twarz. Bieber. Patrzył się i lustrował mnie wzrokiem gdy zbliżał się w naszą stronę. Jego wygląd przypominał mi rapera. Złoty łańcuch, biała bluza z napisem "Im Nigger shwaty" i spodniami które zwisały mu z tyłka, miał na sobie full capa i buty force wysokie koloru niebieskiego. Jego wzrok spoczął na moim tyłku co sprawiło, że momentalnie sie odwróciłam.
-Chryzantemy prosz...-Podszedł do stoiska Lucy. Wręczyłam dziewczynie pieniądze i szybko udałam się do grobu rodziców.
Dumnie spoglądając na mój tyłek Bieber szedł krok za mną. Jezu serio on jest taki żałosny?Mam nadzieje, że jego grób będzie dalej od mojego/
-Ej shwaty czekaj!- Usłyszałam krzyk skierowany w moją stronę, jednak nie ustąpiłam kroku. Można powiedzieć, że nawet przyśpieszyłam.
-Kochanie nie mów, że sie boisz!- Jego słowa pogarszały sprawę. Ruszyłam w moją uliczkę  nie zwracając uwagi na palanta za mną.Doszłam wreszcie do mojego grobu gdy zauważyłam, że Bieber siada przy grobie obok.
-Mógłbyś łaskawie mnie nie prześladować prosze? Nic ci przecież nie zrobiłam.-Odwróciłam sie w jego stronę. I spojrzałam mu wprost w te jego karmelowe oczy, nie wiem czemu ludzie się boją tam patrzeć, są po prostu świetne.
-Księżniczko, jeśli nie zauważyłaś to mam grób obok Twojego. Pattie Mallette? Powinnaś znać-Powiedział niezbyt wesołym głosem. Mallette? Myślałam  że ma na nazwisko Bieber. Cóż następnym razem kupie jej róże.
-Dlaczego mnie wołałeś?-Na jego twarzy pojawił się śłiczny uśmiech odsłaniający szereg białych zębów.
Odgarnęłam nieśmiało blond włosy. Nie wyglądałam zbyt specjalnie.
-Bo nie chce patrzeć na twój zajebisty tyłeczek na cmentarzu księżniczko- Puścił mi oczko, a moje policzki zrobiły się momentalnie czerwone.
-Co ty tutaj robisz?-Chłopak spytał się mnie i uśmiechnął się słodko. Ludzie serio gdybym go nie znała to nie uwiarzyłabym że to gangster.
-Moja rodzina nie żyje.....